Dobrze. Jedziemy dalej.---# **Rozdział V – Ślady w Dolinie**



Dolina o poranku wyglądała inaczej niż z okien domu. Była bardziej surowa, mniej romantyczna — jakby zrzucała maskę, którą nosiła tylko dla tych, którzy patrzyli z daleka. Gabrielle szła wolno wzdłuż polnej drogi, a Antoine kilka kroków za nią. Nie rozmawiali. Nie było takiej potrzeby.

Powietrze było suche.

— Pamiętasz, jak latem wysychał strumień przy młynie? — zapytał w końcu Antoine.

Gabrielle skinęła głową.

— Ojciec mówił, że to normalne.

— A Éloi twierdził, że nie musi takie być — odpowiedział.

Zatrzymali się przy ruinach starego młyna. Kamienie porastał mech, a drewniane elementy dawno spróchniały. Gabrielle przykucnęła i dotknęła ziemi. Była twarda, spękana.

— Tutaj — powiedziała nagle. — Widzisz?

Między kamieniami biegła wąska szczelina. Zbyt równa, by była dziełem przypadku. Antoine odsunął kilka luźnych głazów. Pod nimi ukazał się fragment starej, metalowej rury.

— To nie przypadek — mruknął. — To część systemu.

Serce Gabrielle zabiło szybciej. To, co do tej pory było tylko rysunkiem na papierze, nagle stało się realne. Namacalne.

— On naprawdę to zaczął — powiedziała cicho.

Poszli dalej. Im głębiej wchodzili w Dolinę, tym więcej znajdowali: fragmenty kanałów ukryte pod ziemią, kamienne zbiorniki przysypane liśćmi, stare śluzy, o których nikt już nie pamiętał. Wszystko było niedokończone. Porzucone. Jakby ktoś zatrzymał czas w połowie zdania.

— Zobacz — Antoine wskazał na zbiornik na wzgórzu. — Gdyby to połączyć…

Gabrielle wyjęła notes Éloi i porównała szkic z rzeczywistością.

— Dokładnie tak — powiedziała. — To miało zasilać całą Dolinę. Nawet te najdalsze farmy.

Usiedli na kamiennym murku. Cisza była inna niż ta w domu. Otwartą, uczciwą.

— Wiesz, co jest najgorsze? — zapytał Antoine. — Że to wszystko mogło działać.

Gabrielle zamknęła notes.

— Jeszcze może.

Antoine spojrzał na nią uważnie.

— Myślisz o tym na serio.

— Myślę — odpowiedziała — że jeśli teraz się wycofamy, będziemy dokładnie tacy jak oni.

W oddali widać było dom Beaumontów — mały, niemal kruchy na tle Doliny. Gabrielle po raz pierwszy poczuła, że dom nie jest centrum świata. Był tylko jednym z elementów większej całości.

— Marguerite ma rację w jednym — dodała. — To zmieni wszystko.

Antoine wstał.

— Czasem wszystko właśnie tego potrzebuje.

Kiedy wracali, słońce stało już wysoko. Dolina wydawała się cicha, ale Gabrielle miała wrażenie, że pod tą ciszą coś się poruszyło. Jak woda pod zamarzniętą powierzchnią.

Coś, czego nie dało się już zatrzymać.

---

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BUTCH, HERO OF THE GALAXY.

diamond painting