# **Rozdział II – Biblioteka**

--

# **Rozdział II – Biblioteka**

Biblioteka znajdowała się na końcu wschodniego skrzydła domu, z dala od salonu i kuchni, jakby celowo odsunięta od codzienności. Gabrielle pamiętała ją jako miejsce zakazane — nie z powodu formalnych zakazów, lecz przez ciszę, która tam panowała. Ciszę ciężką, gęstą, wymagającą szacunku.

Drzwi ustąpiły pod lekkim naciskiem. Zaskrzypiały cicho, niemal niechętnie.

Zapach papieru i kurzu uderzył ją natychmiast. Był inny niż zapach reszty domu — suchszy, starszy, niosący w sobie ślad czasu, który nie liczył dni, lecz dekady. Światło wpadało przez wysokie okno, rozbijając się o półki pełne książek. Większość z nich nie była czytana od lat.

Gabrielle weszła powoli, jakby bała się zakłócić porządek, który trwał tu nieprzerwanie od pokoleń.

— Nic się tu nie zmieniło — powiedziała półgłosem.

— Poza kurzem — odpowiedział Antoine, opierając się o framugę. — I tym, że nikt już tu nie zagląda.

Gabrielle przesunęła palcami po grzbietach książek. Nazwiska autorów mieszały się z nazwiskami Beaumontów. Pamiętniki, księgi rachunkowe, stare mapy Doliny. Historia rodziny nie była tu opowiedziana wprost — raczej rozsypana na setki fragmentów.

Zatrzymała się przy biurku stojącym pod oknem.

Było masywne, z ciemnego drewna, noszące ślady niezliczonych godzin pracy. Jedna z szuflad była lekko uchylona. Gabrielle zawahała się tylko przez moment, po czym pociągnęła ją delikatnie.

W środku leżał cienki zeszyt.

Nie wyglądał szczególnie — szarawa okładka, postrzępione brzegi, papier pożółkły z wiekiem. A jednak coś w nim przyciągało uwagę. Gabrielle wzięła go ostrożnie, jakby obawiała się, że może się rozpaść w dłoniach.

Na pierwszej stronie widniało jedno nazwisko, zapisane drobnym, starannym pismem:

**Éloi Beaumont**

Antoine podszedł bliżej.

— Myślałem, że wszystko, co do niego należało, zginęło w pożarze archiwum.

Gabrielle otworzyła zeszyt.

Strony były gęsto zapisane. Obok tekstu pojawiały się rysunki — linie, schematy, oznaczenia. Niektóre fragmenty wyglądały jak notatki techniczne, inne jak osobiste przemyślenia, zapisane w pośpiechu.

Czytała na głos pierwsze zdanie:

— *Woda jest jedyną rzeczą, której Dolinie nigdy nie zabraknie… jeśli nauczymy się ją rozumieć.*

Zapadła cisza.

— To nie brzmi jak pamiętnik — powiedział Antoine.

— Bo to nie jest pamiętnik — odparła Gabrielle, kartkując dalej. — To projekt.

Im dłużej czytała, tym wyraźniej widziała obraz, który Éloi próbował nakreślić. System kanałów, zbiorników, pomp. Plan, który mógł zmienić życie Doliny — zapewnić wodę nawet podczas najsuchszych lat.

— Dlaczego nikt o tym nie mówił? — zapytała cicho.

Antoine odwrócił wzrok.

— Bo Éloi zniknął. A wraz z nim wszystko, co było… niewygodne.

Gabrielle zamknęła zeszyt, czując dziwne ukłucie w żołądku. To nie było zwykłe odkrycie. To było zaproszenie. Albo ostrzeżenie.

— Myślisz, że to dlatego ojciec nie pozwalał nam tu wchodzić? — zapytała.

Antoine milczał dłuższą chwilę.

— Myślę — powiedział w końcu — że bał się, iż ktoś z nas zacznie zadawać pytania.

Gabrielle spojrzała jeszcze raz na zeszyt Éloi. Miała wrażenie, że trzyma w rękach coś żywego — historię, która domaga się głosu.

I po raz pierwszy zrozumiała, że jej powrót do domu nie był tylko sentymentalny.

Był początkiem czegoś, co dawno temu zostało przerwane.

---

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BUTCH, HERO OF THE GALAXY.

diamond painting